„Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami, tam, gdzie nie dochodzi żadna autostrada ani nawet żadna przyzwoita droga krajowa, nie wspominając o linii kolejowej czy autobusowej, leży malownicza kraina zwana Zadupiem” - od tego fragmentu rozpoczęło się spotkanie autorskie z Olą Kiełbińską, autorką książki „KRUS&LOVE", przeczytany barwnie przez Barbarę Szurę.
Książka, a właściwie mikropowieść - jak to określiła sama Autorka - to napisana z poczuciem humoru, może nawet ironii, dobrym językiem, historia Przemki, która chciała pracować krótko, ale za dobre pieniądze. I chciała raz na zawsze załatwić problem ubezpieczenia zdrowotnego. Stąd jej wyjazd na Zadupie, aby znaleźć męża rolnika z ubezpieczeniem KRUS.
Ola Kiełbińska pochodzi z Gdańska, gdzie ukończyła studia na ASP i dodatkowo studia podyplomowe na Politechnice Krakowskiej im. T. Kościuszki w Krakowie. Międzyczasie była muzykiem ulicznym z ośmioletnim stażem, gdzie grała na gitarze. Przeprowadziła się do Krakowa i międzyczasie podróżowała po Europie, gdzie także grała na gitarze, na ulicach wielu miast. Ma za sobą także półroczną pracę jako wolontariuszka w hospicjum w Kalkucie, prowadzonym przez siostry Misjonarki Miłości. Potem wraz z mężem zamieszkali w Bieszczadach - tu zajmuje się malarstwem, pisaniem ikon, rolnictwem, konserwacją zabytków (ostatnio w Czarnej i Michniowcu) i wychowaniem dzieci.
Piosenka pasuje do jej ducha
Ola Kiełbińska zaśpiewała piosenkę pt. „Tak mi się nie chce” z repertuaru zespołu Mikromusic. Jak się okazuje, wybrała ją nie przez przypadek. Piosenka, choć pasuje do głównej bohaterki Przemki, to jednak - jak przyznała Ola Kiełbińska - pasuje właśnie do niej. - Z nią się utożsamiam, piosenka oddaje mój stan ducha, który towarzyszy mi już przynajmniej od kilku lat - powiedziała Ola Kiełbińska.
A jaka jest główna bohaterka Przemka? Szuka rozwiązań własnych, nie chce się zbytnio narobić. A naciskana jest w stanie wykrzesać z siebie coś dobrego.
Na kartach książki pojawiają się inne postacie, o których rozmawialiśmy podczas spotkania. Wśród nich są: Albin - buddysta, fałszywy prorok, który był najbliżej, aby zostać poszukiwanym mężem rolnikiem przez Przemkę, i Johan - Holender z pochodzenia, ugrzązł w krainie zwanej Zadupiem z dala od ludzi, a kiedy chciał się z niej wydostać, to nie umiał wymówić nazwy miejscowości Grzębrzeszczyszyn, do której trzeba było dojechać autobusem.
Pisze drugą książkę
Oprócz nich pojawiają się kobiety z Sekty Cudownego i Wspaniałego Lingama (motyw zaczerpnięty z pobytu Autorki w Indiach; kult Lingama zupełnie jej nie odpowiadał, a wręcz zdenerwował!), jest Matka Proroka (wybrana, bo szyła ubrania, które podobały się Prorokowi, i była przy tym skromną, niezauważaną przez wszystkich, nawet przez swojego męża jogina - nawet wtedy, kiedy już rodziła) i guru zwany „świętym” Zbigniewem z Wilczej Nory. Do tego ostatniego udała się Przemka z nadzieją na wsparcie duchowe, co okazało się zupełnym nieporozumieniem. Jak wyglądało spotkanie, można było to obejrzeć w świetnie odegranej scence przez Różę i Krzysztofa Franczaków, gdzie pani Róża wcieliła się w postać Przemki, a pan Krzysztof wystąpił jako „święty” Zbigniew z Wilczej Nory; narratorem była Barbara Szura (przeczytała także inne fragmenty książki, podobnie jak Róża Franczak).
Na kratach książki pojawia się też zwierzątko, Wychuchol, który naprawdę istnieje. - Pojawił się w książce, ponieważ spodobała mi się ta nazwa i dowiedziałam się, że on istnieje - powiedziała pani Ola. - Miał być postacią epizodyczną, która mieszka w domu, do którego trafia Przemka. Potem przydał się do zdemaskowania jednego bohatera i wtedy spełnił jeszcze większą rolę, jaka miał na początku.
Jako potwierdzenie na istnienie Wychuchola przygotowała dowód naukowy w postaci gazetki, z którą można było się zapoznać podczas spotkania.
A Aniela, córka Oli Kiełbińskiej, świetnie przygotowana, wykonała brawurowo - w ramach przerywników - trzy utwory na akordeonie: „Taniec robotów” Bogdana Dowlasza, „Pędzą sanie” (melodia węgierska) i „La Valle d’Amélie” Yanna Tiersena.
Ola Kiełbińska przyznała, że pisze drugą książkę, inną niż obecna, ale na razie nie zdradzała szczegółów. Zatem będziemy czekali.
Pamiątkową statuetkę wręczył pani Oli Wojciech Domiszewski, dyrektor PiMBP, który prowadził rozmowę. Można było także nabyć książkę z podpisem Autorki i obejrzeć jej niepowtarzalne obrazy.
Tłem do spotkania autorskiego była przygotowana scenografia i ubiory uczestników w nurcie rolniczym.