W naszym „muffinkowym” cyklu dziś:
Pięć książek, w których trąbi słoń
1. Rudyard Kipling, Dlaczego słoń ma długi nos? (inny tytuł: Słoniątko)
2. Julian Tuwim, Słoń Trąbalski
3. Ludwik Jerzy Kern, Proszę słonia
4. David McKee, Elmer
5. Mo Willems, Czekanie jest takie trudne!
Babar, Elmer, Hefalump, Dambo, King, Trąbalski, Bombi, Horton, Dominik I Birara. Same słonie. A i tak pewnie drugie tyle ukrywa się w książkach. Dziś zapraszamy na wielką paradę słoni!
Na początek – klasyk R. Kiplinga, czyli opowiadanie o pewnym nieposkromienie ciekawskim słoniątku, które bardzo chciało się dowiedzieć, co też krokodyl jada na obiad. Niemal 100 lat później opowieść przerobiono zgodnie z wymogami poprawności politycznej i tak powstała jedna z mniej udanych Opowieści z Tinga Tinga.
Słonia Trąbalskiego nikomu przypominać nie trzeba, a jeśli komuś się o nim zapomniało – zalecamy na trąbie zawiązać supełek…
Słoń Dominik i jego chłopięcy przyjaciel Pinio byli bohaterami cyklu dobranocek, zrealizowanych na podstawie bajki Kerna Proszę słonia pod koniec lat 60. Głosów animowanym postaciom użyczyli wielcy polscy aktorzy, jak Irena Kwiatkowska, Ludwik Benoit czy Mieczysław Czechowicz.
Najmłodsi czytelnicy rozpoznają już zupełnie inne słonie jak Elmera, który zdecydowanie nie był koloru słoniowego, bo był… w kolorową kratkę. Ostatnio jednak Elmer został zdetronizowany przez słonia Leona, przeżywającego wraz
ze swoją przyjaciółką, świnką Malinką, przeróżne przygody.
Słoń, jaki jest, każdy widzi. A jednak każdy widzi go trochę inaczej.