Nikt tego nie planował, że termin sesji Rady Miejskiej, wyznaczony na 27 listopada br., podczas której radni mieli podjąć uchwałę o nadaniu Honorowego Obywatelstwa Romanowi Lenartowiczowi, lekarzowi i burmistrzowi międzywojennych Ustrzyk Dolnych, wypadnie po dniu, w którym w miejscowej Powiatowej i Miejskiej Bibliotece Publicznej odbyło się spotkanie poświecone tej niezwykłej osobie.
W nowym cyklu zapoczątkowanym przez PiMBP pn. „Jeszcze się tam żagiel bieli…” (w nawiązaniu do refrenu piosenki w wykonaniu Alicji Majewskiej) 26 listopada br. odbyło się spotkanie z udziałem Ewy Jaworzyńskiej, prawnuczki doktora Romana Lanartowicza. - Mój Pradziadek jest symbolem człowieka niezwykłego, który jest w moim sercu przez całe życie - powiedziała. - Zostałam wychowana w jego kulcie, gdyż zmarł w 1949 r., i tylko niektóre informacje mogłam wtedy zapamiętać. Tego typu wspomnienia, wydarzenia o dawnych, przedwojennych mieszkańcach Ustrzyk Dolnych przełamują stereotyp, że jednak te dawne Ustrzyki istniały, i że życie nie zaczęło się tu w 1951 r.
Prawnuczka podzieliła się wspomnieniami o swoim Pradziadku, jego życiu i działalności społecznej, za którą został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej w 1923 r. Okazuje się, że w Łącku (obecnie woj. małopolskie, dawniej nowosądeckie), gdzie dzieciństwo spędził doktor Lenartowicz (choć urodził się w Leżajsku), były już tradycje piastowania urzędu burmistrza. Funkcję tę pełnił dziadek doktora Romana Lenartowicza Wincenty Lenartowicz, a ojciec, Pantaleon, był naczelnikiem Gminy Łącko.
Jak zaznaczył w rozmowie z Ewą Jaworzyńską Wojciech Domiszewski, dyrektor PiMBP w Ustrzykach Dolnych, doktor Lenartowicz zasłużył się dla ówczesnego społeczeństwa, był osobą niesamowicie charyzmatyczną i z energią do działania, łączącą w sobie dwie pasje: pierwszą było oczywiście leczenie ludzi i to w sposób profesjonalny jak na tamte czasy, a drugą była rozległa działalność społeczna w różnych polach. Zarówno jedno, jak i drugie nakierowane były na pomoc tym, którzy tego najbardziej potrzebowali. O pomocy medycznej, udzielonej fachowo przez doktora Lenartowicza opowiedział jeden z uczestników spotkania Marian Pałasz, którego ciocia Bronisława (rocznik 1934) w 1940, będąc w polu z dziadkami została użądlona w nogę na tyle pechowo, że rana zaczęła ropnieć i wymagała interwencji lekarza. Kiedy nazajutrz przywieziono pacjentkę na furmance do szpitala w Lesku, doktor Lenartowicz nie czekał na przyjęcie jej na oddział, tylko wykonał zabieg nacięcia rany jeszcze przed szpitalem i ją opatrzył. Dopiero potem młoda pacjentka została przyjęta na oddział i tam powracała do zdrowia.
Spotkanie ilustrowały liczne fotografie z domu rodzinnego pokazane na ekranie w formie slajdów, przybliżające osoby najbardziej związane z doktorem R. Lenartowiczem, a więc m.in. jego przedwcześnie zmarłą żonę Wincentę, nazywaną „Wicią”, utalentowaną muzycznie, doskonale grającą na fortepianie, który nadal stoi w mieszkaniu Prawnuczki. Z myślą o niej doktor Lenartowicz wybudował w 1903 r. kaplicę na cmentarzu w Jasieniu, w której została pochowana. Wspomnienia dotyczyły także córki doktora Romany Białkowskiej, nazywanej „Muszką”, która talent muzyczny odziedziczyła po swojej mamie Wincencie. Przez wiele lat udzielała w Ustrzykach D. lekcji gry na fortepianie. Okazało się, że jedna z pań, obecnych na spotkaniu, miała przyjemność uczęszczać na naukę gry na fortepianie właśnie do Romany Białkowskiej. Warto także wspomnieć o bracie doktora Lenartowicza Stanisławie, inżynierze leśniku, który aresztowany przez gestapo w Ustrzykach Dolnych musiał czyścić gołymi rękami przez kilka dni ustępy więzienne przy sądzie grodzkim. Niedługo został wywieziony do Buchenwaldu, gdzie zginął.
Wspomnienie o doktorze Romanie Lenartowiczu ubogacone zostało przez oprawę muzyczną w wykonaniu Piotra Hołubowskiego, znanego barda z zespołu „Watra”. Wczuwając się w atmosferę spotkania zaśpiewał i zagrał na gitarze sześć utworów: „Piosenkę dla Wojtka Bellona” (słowa A. Kiełb, wykonanie Stare Dobre Małżeństwo), „Jak” (słowa E. Stachura, Stare Dobre Małżeństwo), „Pejzaże Harasymowiczowskie” (słowa W. Bellon, Wolna Grupa Bukowina), „Łódki z kory" (słowa Andrzej Korycki), „Klasa” (słowa J. Kaczmarski) i „Jest już za późno, nie jest za późno” (słowa E. Stachura, Stare Dobre Małżeństwo)
Doktor Roman Lenartowicz był burmistrzem Ustrzyk Dolnych w latach 1920-1939. Zmarł 5 grudnia 1949 r. W bieżącym roku minie 75. rocznica jego śmierci.