W naszym „muffinkowym” cyklu dziś:
Pięć książek z PRLem
- Joanna Papuzińska, Krasnale i olbrzymy
- Małgorzata Musierowicz, Kalamburka
- Eliza Piotrowska, Ciocia Jadzia w PRL-u
- Dorota Suwalska, Wtajemniczeni. Czarna wołga. Tajemnica z przeszłości
- Zuzanna Orlińska, Biały Teatr panny Nehemias
Tym razem proponujemy muffinki sentymentalno-retrospektywne. Podróż w głąb czasów słusznie minionych zaczynamy od opowieści Joanny Papuzińskiej Krasnale i olbrzymy. Oczami dziecka oglądamy narodziny PRL, czas niemal płynnego przejścia od strachów wojennych do lęku wzbudzanego przez Władzę Ludową, sugestywnie przedstawioną przez Macieja Szymanowicza w postaci okropnej herod-baby.
Podobne spostrzeżenia na temat lat 40 i 50tych ubiegłego wieku poczyniła Małgorzata Musierowicz w Kalamburce. Powieść ta, będąca 18 tomem cyklu Jeżycjady, stanowiła zarazem domknięcie opowieści o życiu rodziny Borejków w Polsce Ludowej. Kolejne książki – poczynając od Małomównego i rodziny aż po Kalamburkę właśnie odmalowują schyłkowy okres PRL, poczynając od drugiej połowy lat 70tych.
Czym był w istocie PRL, na czym polegały jego liczne absurdy, utrudniające codzienne życie jego obywateli – tłumaczy najmłodszym Ciocia Jadzia w PRL-u Elizy Piotrowskiej.
Wtajemniczeni. Czarna wołga. Tajemnica z przeszłości Doroty Suwalskiej to samo objaśnia młodzieży w konwencji powieści detektywistycznej, przywołując jeden z mitów PRLu – opowieść o czarnej wołdze porywającej samotne dzieci. Mit ten umarł śmiercią naturalną w chwili, gdy z ulic polskich miast zniknęły moskwicze, wartburgi, łady, zastawy czy wzmiankowane wołgi i pewnie mało kto dzisiaj pamięta, że – jak w każdej miejskiej legendzie – i w nim tkwiło ziarenko prawdy: czarnymi wołgami jeździli u początku PRL smutni panowie w prochowcach, czyli funkcjonariusze niesławnego UB.
Na koniec znakomita powieść Zuzanny Orlińskiej z pogranicza realizmu magicznego: Biały Teatr panny Nehemias. W tle dziwnych zdarzeń z życia nastoletniej Katarzyny i jej przyjaciół rozgrywa się męczeństwo ks. Popiełuszki, nieudolne dochodzenie w sprawie porwania kapłana oraz równie nieudolnie prowadzone procesy zabójców Grzegorza Przemyka. I chyba najważniejsza przestroga nie tylko dla tych skażonych PRLem:
Bardzo chcemy być wolni, a nie umiemy ustrzec jedynej przestrzeni, jaka do nas należy – własnej głowy. Tak skutecznie udaje nam się uczynić ją więzieniem. I tak gorliwie tego więzienia strzeżemy. Żaden strażnik nie jest już potrzebny. (s.169)